Kawał dobrej Nowowiejskiej historii.

To ciekawe, że dzięki prowadzeniu bloga dowiadujemy się coraz więcej o naszym domu, jego mieszkańcach i jego historii. O tym, że ktoś tu popijał herbatę, a nawet spędzał wakacje. Dostaliśmy bardzo ciekawego maila od Pana Witolda, który do wiadomości dodał interesujące zdjęcie wraz z następującym opisem \”Zdjęcie jest z 1949 roku, jest to zdjęcie z komunii córki sąsiadów od kowala. Siedząca druga od lewej to Anna Bandorska z domu Dembek, pierwszy od prawej Franz Bandorski po wojnie Franciszek Bandurski, moja Matka Wiktoria z dzieckiem na ręku, moja siosta Jadwiga, klęcząca pierwsza od prawej moja siostra Elżbieta. Anna i Franciszek zamieszkali w tym domu od 1922 roku, przybyli tu z Glaznot po plebiscytach. Ten dom to moje wspomnienia, hejnał z Krakowa- Babcia wołała nas na obiad, wręcz teatralny wypiek chleba przez Babcię, wyrób masła na schodach dziś tak pięknie ukwieconych. Boże czy ten świat musi zaginąć? – jeden z byłych mieszkańców domu zginął pod Monte Casino w armii Andersa. Dopóki żyła Babcia nikt kto wszedł do domu nie opuścił go bez poczęstunku. SZCZĘŚĆ WAM BOŻE W TYM DOMU.\”
\"starocie_mazury_fotografia_3\"
Żeby nieco więcej się dowiedzieć o zdjęciu, odwiedziłem Pana Tadeusza, on na pewno powie mi jaka była wtedy pogoda i czy wszyscy dobrze się na tej Komunii bawili. Tak jak myślałem, dowiedziałem się praktycznie wszystkiego, a nawet więcej niż oczekiwałem. W trakcie ustalania faktów kto jest na zdjęciu, Pan Tadeusz poszedł po swoją historię. Powiedział, masz chłopaku przeczytaj jak to było na wsi jeszcze przed tą komunią. Jak to było w czasie wojny, to są moje wspomnienia z dzieciństwa, które zostały przelane na papier:

\”Ojca powołano do wermachtu w roku 1943. Pamiętam gdy miałem siedem lat, pożegnanie ojca z matką i trójką dzieci było krótkie, ale za to płaczu było dużo, ojciec przed odejściem uczynił znak krzyża. Matka od tej chwili musiała sobie radzić sama, język niemiecki umiała bardzo dobrze, zapoznała się z uczciwą Niemką która, miała sklep masarski. Podczas okupacji wyroby masarskie wydawane były tylko za ukazaniem kartek, owa Niemka dawała mojej mamie co tylko mogła bez potrzeby pokazywania kartek, odbywało się to na zapleczu domu tej Niemki. Często prowadzili rozmowy przeciw wojnie i polityce Hitlera. W pierwszym liście ojciec pisał, że nie jest na froncie tylko w kompanii walczącej przeciw partyzantom na wschodzie w okolicach Baranowicz. Było to jeszcze gorsze od walki na froncie ponieważ tam śmierć nastąpić może w każdej chwili. Niemcy obawiali się wchodzić do lasu, gdzie ukrywali się partyzanci, którzy byli bardzo silni. Ojciec opowiadał, że nigdy nie zastrzelił żadnego człowieka, jego bronią był różaniec, który nosił ciągle przy sobie i odmawiał go. Wspominał także jakie były kary za małe przewinienia jedną z metod było rozstrzeliwanie lub powieszenie. Widział dużo ludzi powieszonych na przydrożnych drzewach z tabliczką na plecach za jakie przewinienie zostali powieszeni. Front przesuwał się na zachód, kompanie ojca przewieźli do Białegostoku. Widział tam straszne rzeczy, przyjechały tam trzy pociągi pełne rannych. Kompania ojca była przydzielona do znoszenia rannych, znosili ich trzy dni. Tego widoku nie da się zapomnieć, przerażające jęki, dużo krwi i wołanie \”mein Got\” ( mój Boże). Było dużo zmarłych, a ciężko ranni prosili aby nie przedłużać dłużej ich męki. Ojciec był z zawodu kowalem w wojsku został przeznaczony do podkuwania koni, pod mundurem miał założone robocze ubranie.
Front systematycznie przesuwał się na zachód, Niemcy ponosili wielkie straty , brakowało im paliwa do ich pojazdów, więc ojca i innych fachowców Niemcy przewieźli na teren rzeszy do dużych warsztatów, celem tego przeniesienia było przerabianie silników benzynowych na gaz drzewny (chologaz). Razem z ojcem pracował jego znajomy, planowali razem uciec gdy front zbliży się do niewoli rosyjskiej, z tego co opowiadał ojciec na taką okazję trzeba było czekać cały rok. Matka napisała list do ojca, a w pisała , że jest chora co wcale nie było prawdą, miało to posłużyć jako pretekst do uzyskania urlopu. Ojciec poszedł z listem do dowódcy kompanii, zgłoszenie zostało przyjęte. Matka zrobiła zaczyn do chleba, od wysłania listu minęło trzy dni, w tym czasie pod nasze okno zajechał wojskowy motocykl, oficer pytał się jednej kobiety o nasze nazwisko. Matka wszystko to widziała, szybko zorientowała się o co chodzi, szybko położyła się do łóżka i udawała chorą, były to naprawdę sekundy bo zaraz wszedł oficer. Oficer wypytywał matkę o nazwisko i czy jest chora, ona skinęła głowa że tak, rozejrzał się po mieszkaniu i coś zanotował. Wszystko trwało około trzech minut w końcu oficer odjechał, matka wychodząc z łóżka trzęsła się , pod pierzyną lepiło się od rozczynu chlebowego, gdyż nie było czasu na umycie rąk. Matka to bardzo przeżywała ponieważ wiedziała, że gdyby się to wydało poniosła by wielkie konsekwencje. Ale nad wszystkim czuwał Bóg. Za kilka dni przyjechał ojciec na urlop trzytygodniowy ,  wszyscy się bardzo cieszyliśmy. Po powrocie z urlopu ojciec musiał zgłosić swój powrót do dowódcy kompanii. Opowiedział mu, że zostaliśmy wyrzuceni z własnego gospodarstwa oraz domu do byłego pegeeru, że mamy tylko jedno pomieszczenie. On zapytał kto zrobił takie rzeczy, ojciec odpowiedział, że Niemcy, dowódca spuścił głowę i nie mógł w to uwierzyć. Ojciec opowiadał mi, że jego kompanię przewieziono z warsztatów do innej miejscowości. Na jednej ze stacji ich pociąg miał dłuższy postój i wtedy miało miejsce niespodziewany widok, na stację wjechał pociąg towarowy, szczelnie zamknięty, postawiono przy nim straż. Z pociągu dobiegały przeraźliwe jęki ludzi proszących o wodę (Wasser), usłyszał to dowódca kampanii do której należał ojciec, nie wytrzymał nerwowo, poszedł na peron i kazał otworzyć wagony i dać wszystkim wody, wartownicy odpowiedzieli, że nie mogą otworzyć taki maja rozkaz, dowódca wyją pistolet nakazał pootwierać wszystkie wagony, działanie było błyskawiczne, dowódca wydał rozkaz donosić wszystkim ludziom wody, obstawa wagonu nie miała już nic do powiedzenia.
Nastał styczeń 1945 front wschodni i zachodni  zbliżał się. Piętnastego kwietnia 1945 odbyło się wielkie zgrupowanie dywizji dowódcy, naradzali się w którą stronę się poddać. Wydany został rozkaz o podjęciu kierunku zachodniego, do okupacji amerykańskiej. Wszystko miało zostać samochody, wozy, konie i wszelki sprzęt,  gdyż narastało okrążenie. Rozkaz był surowy gdyż ostrzeżenie brzmiało, że kto się oddali lub pobłądzi, zostanie natychmiastowo osądzony przez sąd polowy. Wymarsz zaczął się przed wieczorem o zmierzchu, każdy mógł iść dowolnie, duża grupa wraz z Ojcem podążała przez zagajnik tam nadarzyła się okazja do ucieczki. Ojciec wraz z kolegą z Radomna szli bardzo wolno, byli na końcu grupy, wykorzystując sytuacje, ukryli się pod gęstym jałowcem i tam przeczekali aż zostali sami, później wrócili tam gdzie stały konie, wozy i cały sprzęt. Odnaleźli skrzynie z dokumentami kompani do której należeli inne skrzynie były spalone. Gdy odnaleźli wśród innych dokumentów swoje, udali się na wschód, gdy przeszli około dwóch kilometrów napotkali w lesie bunkier, zajrzeli do środka, a tam ukrywała się jakaś rodzina, postanowili nie przeszkadzać i poszli dalej doszli do następnego bunkra. Postanowili poczekać tam do zbliżenia się frontu wschodniego. Obok bunkra było dużo drzewo które barykadowało wejście do bunkra, Ojciec z kolegą odmawiali modlitwę różańcową. Na trzeci dzień ktoś gwałtownie zaczął odwalać drzewo z przed wejścia, do bunkra wtargnął młodzieniec około osiemnastu lat, bardzo się przestraszył, rozmawiał. po niemiecku poradził im żeby lepiej wyszli z bunkra, bo ktoś może wrzucić granat do bunkra, powiedział im także że Rosjanie są bardzo blisko i doradził by pozbyli się broni, tak zrobili i tak była już niepotrzebna, w dodatku sam pochował ich karabiny w stertę leżącego drzewa. Nagle chłopak ten gdzieś zniknął, wtedy Ojciec z kolegą najedli się strachu, nie wiedzieli czy to szpieg czy po prostu dobry człowiek, najgorzej bali się potylnych Esesmanów, bo to była już widoczna dezercja, ale nic złego im się nie stało, Bóg nad nimi czuwał. Na czwarty dzień wczesnym rankiem szli leśną drogą, nie słyszeli żadnych strzałów myśleli , że spotkanie z Rosjanami nie będzie takie szybkie, aż tu nagle dało się zauważyć żołnierzy jadących konno. Szli cały czas modląc się, Ojciec wraz z kolegę gdy byli już blisko rozpoznali że to Rosjanie, obydwaj myśleli, ze to koniec ich życia, tym bardziej że byli ubrani w niemieckie  mundury, ale Bóg cały czas nad nimi czuwał. Gdy Rosjanie podjechali do nich obydwaj podnieśli ręce w górę mówiąc, że są Polakami, jeden z nich zeskoczył z konia, wyjął pistolet, odnosząc się łagodnie przeszukiwał kieszenie zabierał co mu się podobało , scyzoryk, zegarek, zapalniczka , a niepotrzebne rzeczy wyrzucał na ziemię w tym różaniec, Rosjanin wskoczył z  powrotem na konia, Ojciec zapytał się go czy może pozbierać to z ziemi, odpowiedział „bieryj”. Po spotkaniu z Rosjanami ruszyli dalej, doszli do niedużego miasteczka, a tam wojsko rosyjskie, nie było jak przejść, widząc jak Rosjanie prowadzą niemieckich żołnierzy pod bronią, bali się że ich mogą włączyć do tej grupy, bo mieli przecież niemieckie mundury, miasto było tak zatłoczone, że nikt na nich nie zwracał uwagi. Wyszli z miasta i obrali cel którym był Frankfurt nad Odrą,. W ich kierunku jechał samochód, zatrzymali go, kierowca bystro ponaglał żeby wsiadali, rosyjski kierowca miał w samochodzie dużo kawałków chleba, nałożyli sobie trochę do torby. Rosjanin podwiózł ich bardzo daleko, zatrzymał się powiedział im że dalej nie mogą jechać  w niemieckich mundurach, wysiedli i podziękowali mu . Dalej szli pieszo, było upalnie, drzewa przydrożne kwitły same jabłonie, cóż za cudowny zapach mówili, tu po raz kolejny dziękowali Bogu za to, że są już za linią frontu. W jednym mająteczku postanowili przenocować  i tu pierwszy gotowany posiłek, we wiaderku ugotowali kartofli, gdyż nie jedli już od kilku dni. Kiedy nastał ranek, ruszyli w drogę, nie myśleli o rosyjskiej niewoli, tylko o swoim celu i czekającej rodzinie. Uszli bardzo daleko i tu niespodziewany widok na drodze wielka pryzma drzewa, była to zapora przeciwczołgowa, podchodząc bliżej zauważyli kilku Rosjan , Ojciec zauważył , że wymierzają do nich, szybko razem krzyknęli my Polacy nie strzelać. Po chwili siedzący na pniu starszy Rosjanin około sześćdziesiątki, pokazuje gestem , że  mogą podejść, pobledli od strachu i podeszli powoli do starszego, palił skręta, pytając ich, że skoro mówią że są Polakami to dlaczego mają mundury germańskie, jeszcze chwile a zostaliby rozstrzelani. Nakazał im zdjąć te mundury bo grozi to stratą życia. Rozmowa miała charakter ostrzegawczy, ale była także przyjazna. Stary Rosjanin dał im machorki i papier do zrobienia skręta, zapalili i podali sobie ręce na pożegnanie. Uszli niedaleko, gdy nagle w rowie zauważyli cywilną bluzę, więc Ojciec powiedział koledze aby zakładał ją, a on sam zdjął mundur bo pod spodem  miał kombinezon kowalski,  i tym razem dziękowali Bogu za ocalenie życia. Do Frankfurtu było już blisko, ale gdy doszli do rzeki, kolejny kłopot , most pontonowy na Odrze, Rosjanie nie przepuszczają cywilów, a do kolejnego mostu najbliżej było około 20 km. Podróż trwała jeden dzień, ale gdy byli już po drugiej stronie, doszli do stacji kolejowej z której wyjechali na odkrytych wagonach z węglem w kierunku Poznania, później z Poznania już pociągiem osobowym do Torunia i na Iławę, ale  przed Iławą znajdowała się mała stacja Jamielnik, na tej stacji wysiadał kolega Ojca Władysław. Pożegnanie te trudno opisać, płakali i ściskali się jak małe dzieci. Po rozstaniu się z kolegą Ojciec dojechał do Iławy czekając długo na pociąg który będzie jechał w kierunku Działdowa, stał tam jednak pociąg towarowy, który przewoził szyny kolejowe. Ojciec zapytał się maszynisty który był Rosjaninem w którą stronę jedzie ten pociąg on odpowiedział, że w stronę Działdowa, a o której godzinie , on odpowiedział „ja nieznajet”. Ojciec ruszył tym pociągiem, pociąg nie zatrzymywał się na żadnej stacji i   na pewno nie zatrzyma się też w Rybnie, gdzie miał wysiadać. Pociąg zwolnił w miejscowości Montowo, tam zeskoczył z jadącego pociągu. Następni przeszedł przez Rybno aż doszedł do Nowej Wsi. Był to dzień 3 maja 1945 rok, dzień wcześniej wrócił brat Ojca. Później była tylko radość, łzy uściski z rodziną.
Ojciec dożył w zdrowiu 88 lat, zmarł w 1995 w szpitalu w Działdowie. Nigdy przez swoje lata życia nie leżał w szpitalu. Kolega Ojca z Radomia zmarł około roku 1973. Ojciec każdego roku wspominał datę 3 maja z powrotu z wojny, nie raz zadawałem Ojcu pytanie , dlaczego udał się w tak niebezpieczną i śmiertelną ucieczkę skoro nie miał ubrania cywilnego ( a raczej miał, ale nie zdjął munduru), nigdy nie dostałem na to pytanie odpowiedzi – być może chciał być lojalny wobec swojego kolegi.  Odpowiedzią była kręcąca się łza w oku. Ostatni raz o swoim powrocie z wojny odpowiedział tydzień przed śmiercią w szpitalu w Działdowie, lekarzom którzy ze zdziwieniem go słuchali. Wspomnieniem i pamiątką po Ojcu została puszka aluminiowa po tłuszczu, której używał do smarowania chleba. NA wieczku jet napis trzecia kompania dwunasty batalion\”

Opisał: Syn Tadeusz Kłosowski


Po przeczytaniu tej wzruszającej historii zapytałem Pana Tadeusza, czemu Polacy musieli służyć w wojsku niemieckim ?. Po pierwsze teren na którym się znajdowaliśmy to prusy wschodnie, a po drugie wszystkich zabrali z domów do Szczuplin: dzieci, kobiety, mężczyźni. Nie wstępujesz do wojska niemieckiego, proszę bardzo: zapraszamy całą rodzinę do ciężarówki w drogę bez powrotu. Myślę, że patriotyzm wtedy schodzi zupełnie na inne tory, rodzina jest najważniejsza.

2 thoughts on “Kawał dobrej Nowowiejskiej historii.”

  1. To jest ważne. Historie pisane z perspektywy zwykłych ludzi trafiają… Tak prosto i tak bezpośrednio.
    Z perspektywy takich historii jakie błache wydają się problemy XXI wieku. I tej całej pogoni za tym, żeby być „lepszy” niż inni.
    Szkoda, że to pokolenie, które miało tak ułożone w głowie, powoli przestaje mieć wpływ na ten świat.

    Ten blog ma zawartą w sobie taką „uciekającą” mądrość, która umiera z naszymi dziadkami i babciami i za to Wam dziękuję.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *